Połamana łapa i złamane serce
Opublikowano 23 października 2020, autor: Michalina Kozarowicz
Życie nie rozpieszczało Rokiego. Okrutny właściciel pozwolił, by piesek cierpiał męczarnie całymi miesiącami.

Roki to 3 kilogramy psiego nieszczęścia. Swoje pieskie życie wiódł w Kadłubii (gm. Żary) i nie toczyło się ono szczęśliwie.
Złamana łapa
Roki pierwszy raz trafił do schroniska w styczniu. Ktoś znalazł go na poboczu drogi, był potrącony.
– Schronisko przygotowywało go wtedy do operacji. Piesek miał złapaną łapkę w dwóch miejscach – opowiada Jolanta Jureczko z żarskiego schroniska. – Zjawił się właściciel pieska, zadeklarował, że zajmie się jego zdrowiem i operacją łapy – dodaje.
Niestety, york nie trafił do weterynarza. Tygodniami cierpiał katusze. Kość połamana w dwóch miejscach się nie zrosła. Łapa była jak z gumy.
– Ta łapka była jak szmatka. Roki nauczył się skakać na trzech łapkach, ale połamana i niezrośnięta łapa musiała go ogromnie boleć. Proszę sobie wyobrazić, jaki to musi być ból, gdy nasza stopa tak od połowy piszczela jest odłączona od reszty nogi… To bestialstwo – złości się J. Jureczko.
Znów go potrącono
W lipcu Roki znów trafił do schroniska. Znalazły go dzieci.
– Zadzwoniły do mnie – zdradza J. Jureczko. – Wystawiliśmy zdjęcie pieska na Facebooku. Wtedy zaczęli zgłaszać się ludzie, że mamy nie oddawać tego pieska, że to nie pierwszy raz, kiedy jest połamany i zaniedbany. I faktycznie. W lipcu podczas potrącenia ucierpiała tylna łapka – opowiada J. Jureczko.
W schronisku znów zjawił się okrutny właściciel żądając, by oddano mu psa.
– W schronisku powiedzieli mu, że pies jest w domu tymczasowym. Zjawił się u mnie w domu z policją, twierdząc, że ukradłam mu psa. Nie odpuszczał, on i jego konkubina wydzwaniali do mnie, grożąc mi. Ale ja choć jestem szczupła i drobna, to się nie boję. Sprawa maltretowania psa trafiła do sądu – opowiada J. Jureczko.
Dostał wyrok
Sąd skazał 31-letniego mieszkańca Kadłubii na zapłacenie kary – 5 tys. 300 zł. Odebrano mu też psa. W uzasadnieniu wyroku czytamy, że właścicielowi postawiono zarzut skrajnego zaniedbania i niechlujstwa.
– Mężczyzna nie mógł się pogodzić z wyrokiem. Wynajął prawnika. To okropne, że nie chciał płacić za leczenie swojego psa, a znalazł pieniądze na adwokata z Zielonej Góry. Operacja łapy kosztowała 1 tys. 500 zł. Zapłaciło za nią stowarzyszenie. Łapka Rokiego już nigdy nie będzie sprawna, będzie też nieco krótsza, bo część połamanej kości trzeba było wyciąć. Roki przebywa teraz w domu tymczasowym i będzie tam przynajmniej do końca leczenia, bo czeka go jeszcze operacja tylnej łapki – zdradza J. Jureczko.