Kto na burmistrza?
Opublikowano 16 października 2020, autor: Piotr Piotrowski
Choć pandemia szaleje, nie ma decyzji o przeniesieniu referendum w sprawie odwołania burmistrza Żagania i Rady Miasta na inny termin. Są za to pierwsi nieoficjalni kandydaci na następcę Andrzeja Katarzyńca.

Referendum jest zaplanowane na 15 listopada. Wielu mieszkańców chce wziąć w nim udział. Są tez już pytania, kto mógłby zastąpić Andrzeja Katarzyńca.
Czekają na wynik referendum
Póki co, w kuluarach wymienia się cztery nazwiska. To Daniel Marchewka, obecnie radny i przedsiębiorca, Paweł Lóssa, były prezes spółki Pałac Książęcy, a także sam Tomasz Szewczyk, jeden z inicjatorów referendum, bezprawnie odwołany przez Katarzyńca ze stanowiska dyrektora SP nr 5. Jako czwartego kandydata wymienia się Sławomira Kowala, byłego burmistrza Żagania w latach 2002-13.
Paweł Lóssa podkreśla, że nie rozważał jeszcze takiej decyzji. – Uważam, że w związku z sytuacją epidemiologiczną w kraju referendum w wyznaczonym czasie nie odbędzie się i zostanie przeniesione na wiosnę przyszłego roku – mówi „Regionalnej”. – Jednym słowem, wyznaję zasadę, aby przedwcześnie nie dzielić skóry na niedźwiedziu. Jakakolwiek decyzja zapadnie dopiero po skutecznym referendum.
A czy Sławomir Kowal będzie kandydował?
– Mamy kolejnych siedem straconych lat dla Żagania. To miasto się cofa, ale ja obecnie nie myślę o starcie – odpowiada. Pytamy więc, kogo widziałby na stanowisku nowego burmistrza. – Jeżeli drugie w historii miasta referendum będzie skuteczne, to wrócimy do tematu kandydata – mówi Kowal.
Wskoczy na galopującego konia
Tomasz Szewczyk, pełnomocnik komitetu referendalnego w sprawie odwołania burmistrza, przyznaje, że sam jest namawiany do startu w wyborach.
– Mieszkańcy poznają nasze propozycje kandydatów w przyszłym tygodniu – odpowiada.
Jasną deklarację składa za to Daniel Marchewka.
– Biorąc pod uwagę ostatnie dwa lata i to, co się dzieje z Żaganiem, będzie bardzo ciężko z marszu ratować miasto. Porównałbym to do wskoczenia na konia w galopie – mówi. – Dlatego jestem gotów pomóc i pokierować miastem. Warunek jest jednak taki, że robię to do końca tej kadencji i po trzech latach dajemy szansę komuś innemu. Jeśli teraz nie nastąpią zmiany, to w 2023 roku nie da się odtworzyć tego, co stracimy przez ten czas.
Referendum w terminie?
Nie wiadomo, czy referendum w ogóle dojdzie do skutku 15 listopada – z powodu pandemii i ponownego zaostrzenia reżimu sanitarnego.
– Nie ma na dziś żadnych wytycznych z Sanepidu, aby referendum przełożyć na inny termin – mówi Stanisław Blonkowski, dyrektor zielonogórskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. – Jedyne, co się zmieni, to ilość lokali wyborczych – z 14 do 13. Odpadnie głosowanie w szpitalu.
Aby referendum było ważne, do urn musi pójść 5 tys. 455 mieszkańców w przypadku burmistrza oraz 6 tys. 201 w przypadku Rady Miasta. Do odwołania wystarczy zwykła większość, czyli 50 procent głosów plus jeden.