Jazda z koronawirusem
Opublikowano 18 września 2020, autor: M. Kozarowicz
Pacjent zarażony koronawirusem miał trafić do żarskiego 105. Szpitala Wojskowego. Choć rodzina się upierała, że to niemożliwe, żeby był chory.

69-letni pan Henryk z Żagania był w złym stanie, kiedy trafił na żarski Szpitalny Odział Ratunkowy.
– Tata jest schorowany, ale mieszka sam. Chce być samodzielny – mówi Agnieszka Olejniczak z Żagania. – W piątek, 11.09., wywrócił się, udało mu się doczołgać do telefonu. Zadzwoniłam po pogotowie – opowiada.
Pan Henryk miał wysokie ciśnienie 220/125. Załoga karetki zdecydowała, że trzeba go zabrać do szpitala.
– Tata jest po czterech udarach, ma miażdżycę. Porusza się o kulach. Nie wychodzi z mieszkania – wyjaśnia kobieta
Pan Henryk trafił na SOR.
– Tata w sobotę został przeniesiony na oddział wewnętrzny. Jest schorowany. Gdyby złapał koronawirusa, to od razu byłoby wiadomo, bo nie byłby jednym z tych, którzy przechodzą to bezobjawowo.- mówi A. Olejniczk
Wyszedł pozytywny
Panu Henrykowi zrobiono testy.
– Pacjent miał zrobiony test na obecność COVID-19. Wynik okazał się pozytywny. Pacjent trafił do szpitala w Zielonej Górze – mówi Ryszard Smyk ze 105. Szpitala Wojskowego w Żarach.
– Przez telefon poinformowano mnie, że tata ma koronawirusa. Dostałam też telefon z Sanepidu, że jestem objęta kwarantanną. Byłam w szoku. Skąd tata mógł mieć koronawirusa, skoro nie wychodził z domu? Mama i brat pojechali do szpitala, tata był wynoszony z oddziału. Zapięty w specjalny kombinezon – relacjonuje pani Agnieszka.
Jednak negatywny
Pan Henryk został zabrany do szpitala w Zielonej Górze na odział zakaźny.
– Tam wynik okazał się negatywny. Tak czasami się zdarza. Decyzją żarskiego Sanepidu, żaden z pracowników żarskiego szpitala nie został objęty kwarantanną, ale aż 14 pracowników miało kontakt z pacjentem. Żagański Sanepid zdecydował za to, że trafić na kwarantannę mają policjanci, rodzina i ratownicy z karetki. To niestety wina systemu, że Sanepidy w tej kwestii mają dowolność – komentuje R. Smyk.
Po tym, gdy okazało, że pan Henryk jednak nie jest zakażony koronawirusem, z pozostałych również zdjęto kwarantannę.
– Moim zdaniem, lekarze nie chcieli się zająć tatą, więc się go pozbyli – złości się pani Agnieszka.