Odprawiona z kwitkiem
Opublikowano 15 maja 2020, autor: bj
Bezduszny urzędnik zatrzasnął drzwi przez mieszkanką Żar. Bo najpierw nie przyszła w godzinach, w których okienka są uchylane, a gdy zjawiła się wcześniej, okazało się, że… najpierw powinna zadzwonić.

Trzy razy próbowała złożyć wniosek o nowy dowód osobisty. Bez skutku. Urzędnicy zamknięci w Ratuszu jej nie przyjęli. I nie miało dla nich znaczenia, że 65-letnia pani Halina z Żar przychodziła do Urzędu Miasta, pchając przed sobą wózek z dorosłą niepełnosprawną córką. A mieszka na ul. Dąbrowskiego. Pokonanie dystansu z domu na Rynek, z córką w wózku, jest nie lada wyzwaniem.
– Córka waży trochę ponad 50 kg, do tego ciężar wózka, to ponad 70 kg. Z górki to się jeszcze jedzie, ale pod jest naprawdę ciężko – mówi pani Halina z Żar.
Gdy pierwszy raz chciała złożyć wniosek, okazało się, że zdjęcia, które przyniosła, są nieodpowiednie.
– Pani powiedziała, że są już w systemie i muszę zrobić nowe – tłumaczy. – Kolejnym razem przyszłam we wtorek, ok. godz. 14. Było zamknięte, ale dostrzegłam jakąś panią za oknem. Zapukałam – mówi pani Halina.
Opowiada, że po chwili wyszedł mężczyzna. W maseczce.
– Pan mnie poinformował, że urząd jest czynny do godz. 13. Zdenerwowałam się i poszłam – wspomina.
Po raz trzeci przyszła w czwartek, 7.05.
– Wyszedł do mnie ten sam pan. Zapytał, czy byłam umówiona przez telefon. A ja nie byłam, bo mi poprzednio tego nie powiedział – denerwuje się pani Halina.
Urzędnik był niewzruszony, choć kobiecie robiło się słabo. Z nerwów i wysiłku.
– Pokazał na drzwi. I powiedział, że tam jest wszystko napisane – tłumaczy. Była bardzo zdenerwowana.
Pani Halina zastanawia się: – Jak to właściwie jest, że w sklepach ludzie pracują. Nie mają wyboru. Klienci podchodzą do kas. Chodzą między regałami. A urzędnicy się zamykają na cztery spusty. Czy są kimś innym, lepszym?
Musieli go uczyć
W sprawie interweniujemy u Danuty Madej, burmistrz Żar. Przekazujemy relację pani Haliny.
– Sprawa jest wyjaśniania – zapewnia burmistrz.
Jak się okazuje, wersja naszej czytelniczki znalazła potwierdzenie. Choć w Ratuszu sprawę starają się łagodzić.
– Pracownik obsługujący wejście w biurze obsługi mieszkańca B starał się dopełnić przyjęte ograniczenia wynikające z panującej pandemii – informuje Edyta Nawrot, rzeczniczka Urzędu Miasta. Dodaje jednak: – Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Z urzędnikiem została przeprowadzona rozmowa na temat spraw niestandardowych i wykraczających poza przyjęte normy i obostrzenia. Został on również pouczony, aby wykazywać się większą empatią i zrozumieniem dla petentów, w szczególności osób starszych lub niepełnosprawnych.
Oby tylko nauka nie poszła w las.
Byłem urzędnikiem PAŃSTWOWYM. Najważniejsze było dla mnie pozytywne i natychmiastowe załatwienie spraw. Ja nie znalazłem dostatecznie obraźliwych słów pod adresem ?? Po prostu brak jest w słownikach Profesorów Bralczyka i Miodka! Ale, ponoć, opracowano, słownik wyrazów obraźliwych…Poszukam. Tymczasem proponuję obsłudze wziąć teczkę, lub torebki, i iść do domu !!