Ogień w kominie
Opublikowano 29 marca 2019, autor: bj
Jednego dnia był kominiarz, a następnego wybuchł pożar. Bo komin był zapchany sadzą. Właściciele domu zostali sami ze stratami po pożarze.

W domu przy al. Wojska Polskiego w Żarach państwo Tylkowscy mieszkają od niedawna. Wcześniej mieszkali w domu ogrzewanym gazem. Od kilku dni nie palili w piecu, bo się kopciło. Wezwali kominiarza. Przyszedł (25.03.), przeczyścił komin. A następnego dnia wybuchł pożar. Bo komin był zaczopowany od sadzy.
-Rozmawiałam przez telefon, gdy zauważyłam dym. Zaniepokoiłam się, zadzwoniłam po męża. Wszedł na dach, zajrzał do komina i zobaczył płomienie. Zadzwoniłam po straż pożarną – opowiada Barbara Tylkowska.
Państwo Tylkowscy wciąż są pod wrażeniem tego, co się stało. – Strażacy nam powiedzieli, że gdyby to się stało w nocy, mogłoby być po nas – mówią.
Kompletnie zapchany
– Ogień pojawił w budynku przy al. Wojska Polskiego w środę, 26.03., przed godz. 13. Gdy zastępy dotarły na miejsce, zadymienie było widoczne w całym budynku. Jak się okazało, temperatura stropu przy kominie pomiędzy strychem a pierwszym pietrem wynosiła 100-120 stopni Celsjusza. Było podejrzenie, że ogień mógł się zagnieździć w drewnianym stropie, dlatego część przy kominie została rozebrana – informuje sekc. Dawid Lewandowski z PSP w Żarach.
Strażacy musieli rozebrać fragment ściany, żeby móc przeczyścić zaczopowany komin. Potem pokazywali zdjęcia pani Barbarze i jej mężowi.
– Wynikało, że jest kompletnie zapchany – mówią.
B. Tylkowska jest zszokowana. Bo zapłacili kominiarzowi za czyszczenie.
– Był na górze z 10 minut, puścił tę kulę, powiedział, że już możemy palić, wziął za usługę 70 zł i poszedł – opowiada B. Tylkowska.
Ważny dokument
Jak się okazuje, kominiarz nie zostawił pokwitowania.
– Nie wydawało się, że to aż tak ważne – opowiada pani Barbara.
– To ważny dokument, który np. może być wymagany przez ubezpieczyciela. Bo każdy, kto opala dom węglem, musi czyścić komin minimum 4 razy do roku, a gazem lub olejem opałowym – co 6 miesięcy – podpowiada D. Lewandowski.
Państwo Tylkowscy mówią, że następnym razem będą tego zawsze pilnować.
– Bo teraz zostaliśmy sami z bałaganem i kosztami napraw. Kominiarz nie poczuwa się do odpowiedzialności. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało – mówią zgodnie.