Jak na loterii
Opublikowano 26 stycznia 2018, autor: Bogusława Janicka-Klisz
Kolejki i ciągłe nerwy, czy uda się zarejestrować samochód. Niektórzy w tej samej sprawie muszą przychodzić nawet po kilka razy.

O nieczynnych do odwołania terminalach płatniczych i występujących „w dalszym ciągu” trudnościach przy rejestracji aut informuje Starostwo Powiatowe w Żarach. Problemy pojawiły się już w połowie listopada, kiedy rozpoczęło się wdrażanie nowej wersji programu Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.
– Chodzi o nową aplikację systemu „Pojazd” – mówi Izabela Syroka, kierownik wydziału komunikacji w żarskim Starostwie Powiatowym. Urzędnicy od kilku miesięcy mają kłopot z rejestracją pojazdów. – Nie ma żadnej reguły, nie wiemy, kiedy się uda, a kiedy nie. Wciąż trudno jest nam przerejestrować pojazd z innego terenu, choć problemy dotyczą też miejscowych, z naszego powiatu – wyjaśnia I. Syroka.
Urzędnicy ciągle mają problem z pobieraniem danych podmiotów gospodarczych, bo firm czy spółek nie widać w programie CEPiK. – Nie możemy ich zapisać korzystając z REGON-u. Nie jest lepiej, jeżeli samochód przyjechał z zagranicy, na próbnych tablicach. Nie możemy go przerejestrować na stałe numery – wylicza kierowniczka. Nie ukrywa, że to, czy uda nam się załatwić sprawę w wydziale komunikacji, od kilku miesięcy wygląda jak loteria.
– Przyjmujemy każdego i działamy na zasadzie próby. U jednego się uda, u drugiego nie. Dane nie przechodzą do CEPiK-u – tłumaczy. – Jeżeli pojazdu nie udaje się zarejestrować, wydajemy tymczasowy dowód rejestracyjny, wypisywany ręcznie. Policja wie o tych trudnościach, więc honoruje te dokumenty.
Tymczasowy dokument traci ważność po miesiącu. Jeśli przez ten czas urzędnikom uda się zarejestrować samochód, po kolejnej wizycie w wydziale komunikacji interesanty wyjdzie z prawdziwym dowodem rejestracyjnym. Jeśli nie, znów dostanie ręcznie wypisany kwitek. I po następnym miesiącu ponownie będzie musiał pojawić się w starostwie.
– Od wydania tymczasowych dokumentów nie pobieramy żadnych opłat, dlatego petenci nie ponoszą dodatkowych kosztów – zapewnia I. Syroka.
O tym, co dzieje się w wydziale komunikacji, wie starosta Janusz Dudojć.
– Wprowadzenie tego systemu to decyzja ministerstwa. My nie mamy na to wpływu – mówi J. Dudojć. Takie tłumaczenia nie trafiają jednak do przekonania tym, którzy tracą czas w wydziale komunikacji. – Mieliśmy kilka bardzo trudnych sytuacji. Trzeba było prosić policję o interwencję wobec osób, którym puszczały nerwy – przyznaje J. Dudojć.