O mało nie spłonęliśmy żywcem!
Opublikowano 16 marca 2018, autor: Piotr Piotrowski
Mówią mieszkańcy kamienicy przy ul. Keplera w Żaganiu. W sobotę, 10 marca, gdy ich budynek ogarnął pożar, uwięzieni w swoich domach, z okien wołali przechodniów o pomoc.

Pożar ogarnął mieszkanie na pierwszym piętrze ok. godz. 8.00.
– Zdążyłam się wykąpać i wypić kawę. Mój 5-letni synek stał przy oknie i powiedział: „Mamo, pali się!” Podbiegłam do niego i zobaczyłam dym, jaki wydobywał się z mieszkania pod nami – opowiada Sylwia Marcinkowska, mieszkanka drugiego piętra. – Bez namysłu, chwyciłam Michasia i pobiegłam do pokoju, w którym spał mąż. To był moment. Po chwili w oknach zrobiło się ciemno. Mój synek schował się pod łóżko.
– Otworzyłem drzwi, ale zaraz się cofnąłem, bo buchnął mi w twarz dym i ogień – dodaje Janusz Marcinkowski. – Zostaliśmy z żoną i synkiem uwięzieni w płonącej kamienicy. Otworzyliśmy okno i wołaliśmy o pomoc.
Troje dzieci w szpitalu
O pomoc wołali z okien również sąsiedzi Marcinkowskich z trzeciego piętra – małżeństwo z i 9-miesięczną córeczką i 10-letnim synem.
– Strażacy ruszyli im z pomocą, ewakuując z mieszkań – mówi st. kpt. Paweł Grzymała, rzecznik żagańskiej straży pożarnej. – Na podwórku podali tlen. Troje podtrutych dzieci trafiło na obserwację do szpitala. W akcji gaśniczej uczestniczyło 12 zastępów straży. Spaliło się doszczętnie jedno mieszkanie, w którym pojawił się ogień.
Strażacy nie są w stanie podać przyczyny pożaru. To ustali biegły z zakresu pożarnictwa.
Mieszkańcy kamienicy twierdzą, że pożar u ich sąsiada mógł się pojawić od piecyka, tzw. kozy.
– W tym czasie lokator z pierwszego piętra wyszedł do miasta – dodaje J. Marcinkowski.
Inspektor nadzoru budowlanego stwierdził, że budynek nie nadaje się do użytkowania. Mieszkańcy otrzymali od Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej lokale zastępcze, w innych rejonach miasta.