Okradli staruszka
Opublikowano 18 grudnia 2017, autor: Michał Szczęch
– Dziś trudno powstrzymać łzy ? rozpacza Józef Górka, 87-latek. Łapie się za serce. Boli, jakby ktoś wbijał gwóźdź. W poniedziałek (11.12.) ukradli mu oszczędności życia – 16 tysięcy złotych. W biały dzień!

Przed godziną 13 ktoś zapukał do drzwi. Józef Górka szykował się akurat do sklepu, opłacić rachunki za prąd. Otworzył. Na progu stała szczupła, wysoka kobieta o ciemnej karnacji. Mogła mieć 35 lat. Weszła do sieni, wyciągnęła koce.
– Pan kupi – zachęcała łamaną polszczyzną. – A może pan woli piżamę? – zapytała. I wyciągnęła piżamę.
– Mam 87 lat, jedną nogą stoję nad grobem, nie potrzebują piżamy ? podziękował pan Józef. I pewnie by wyprosił kobietę…
– Kręci mi się w głowie ? powiedziała nagle. – Choruję na cukrzycę. Dałby mi pan wody z cukrem ? poprosiła.
Pan Józef ma dobre serce, chwycił za rondel. Zagrzał wodę. Posłodził. Kobieta prezentowała koce. Po prezentacji chwyciła za grudkę węgla.
– Piękny, czarny, u nas w Jugosławii takiego nie ma ? powiedziała. I wyszła. Wody nie tknęła.
Pusta saszetka
Pan Józef sięgnął po saszetkę, którą trzymał w niewielkiej szafce przy łóżku. Od lat gromadził w niej oszczędności. Chciał wyjąć 100 zł z odłożonych 16 tys. zł, żeby zapłacić rachunki. Saszetka była pusta.
Po pomoc pobiegł do sklepu. Wezwali policję. Poszukiwania złodziejki trwają. Bardzo prawdopodobne, że kobieta, która w poniedziałek odwiedziła pana Józefa, działała ze wspólniczką. Ona prezentowała koce. A za kocami wspólniczka prześliznęła się do szafki przy łóżku i ogołociła saszetkę.
Dziś trudno powstrzymać łzy
Za pasem święta, a pan Józef został bez grosza. Skąd weźmie na rachunki za prąd? Za co zrobi zakupy?
Za pieniądze z saszetki chciał kupić aparat słuchowy. I obdarować świątecznymi prezentami siostrzeńców i opiekunkę. Nie obdaruje.
– Dziś trudno powstrzymać łzy ? rozpacza. Krząta się po niewielkim mieszkaniu (pokój z kuchnią). Co chwila słabnie. Przysiada na krześle. – Jak żyć, skoro nie można dziś ufać ludziom? – pyta sam siebie. Łapie się za serce. Boli, jakby ktoś wbijał gwóźdź.
Do saszetki pieniądze odkładał co miesiąc ze skromnej emerytury. Pracował też w oborze. W pocie czoła oborę sprzątał, mył krowy i doił. Wcześniej przez kilka lat wypasał krowy na okolicznych łąkach.
Nie zasłużył
– Takie nieszczęście przeżyć na stare lata ? kręcą głowami sąsiedzi. O panu Józefie mówią w ciepłych słowach. – Kulturalny, starszy pan. Zawsze się pokłoni, dzień dobry powie. Nie zasłużył…
Z ludźmi dzielił się tym, co miał. Gdy ktoś biedny poprosił, to pan Józef potrafił kupić kiełbasy, chleba i poratować w potrzebie. Gdy zaproponowano, by przychodził do świetlicy po dary (mąka, cukier, sery itd.), bo się należało, to pan Józef odmówił. – Są dzieci potrzebujące, dajcie im ? powiedział.
Dzielił się tym, co miał. A dzisiaj sam ma niewiele. Czy ktoś pomoże panu Józefowi?